Analitycy, inwestorzy, bankierzy, politycy, niemal cały świat finansów obawia się kolejnego kryzysu finansowego. Niemniej jednak, nie są oni zgodni w kwestii bezpośredniej przyczyny, która mogłaby wywołać ewentualny krach. Jedni wskazują na twarde lądowanie chińskiej gospodarki, inni na kryzys surowcowy. Natomiast, w ostatnich dniach media i eksperci skupiają się na sektorze bankowym, zwłaszcza europejskim. Okazuje się, że europejskie banki walczą z wieloma problemami. Największe obawy jednak wywołuje trudna sytuacja, w jakiej znalazł się Deutsche Bank.
Szum medialny rozpoczął się za sprawą listu, jaki został wysłany przez prezesa Deutsche Banku do obligatariuszy, którzy niespełna miesiąc temu nabyli obligacje banku, opiewające na kwotę 5,4 mld dolarów. Inwestorzy czują się oszukani, gdyż po zakończeniu emisji bank opublikował wyniki finansowe za IV kwartał 2015 roku, według których strata osiągnęła poziom 2,1 mld euro. Co więcej, w całym ubiegłym roku bank zanotował stratę w wysokości 6,7 mld euro. W liście John Cryan, prezes spółki, uspokaja i podkreśla, że bank jest mocny niczym skała. Analizując jednak przebieg zdarzeń i najnowszą historię niemieckiego banku, trudno zgodzić się z powyższym stwierdzeniem.
Pierwsze syndromy pogarszającej się sytuacji Deutsche Banku miały miejsce już w 2014 roku, kiedy to bank był zmuszony do podniesienia kapitału zakładowego. Niespełna rok później spółka nie zaliczyła stres testów, które badają odporność banku na ewentualny kryzys. Warto podkreślić, że tegoroczne badania również zakończyły się oceną negatywną. W kwietniu 2015 roku, w związku z manipulacją stopą procentową Libor, na bank została nałożona kara w wysokości 2,5 mld dolarów. Co więcej, na spółkę zostały nałożone kolejne kary. Oskarżenia i wyroki dotyczyły prania brudnych pieniędzy oraz współpracy z podmiotami objętymi międzynarodowymi sankcjami. W międzyczasie dwóch prezesów zrezygnowało ze swoich funkcji. Warto również zwrócić uwagę, że sytuację uważnie śledziły agencje ratingowe. Wiarygodność kredytowa banku najpierw została obniżona przez agencję S&P (do poziomu BBB+). Po niej kolejnego cięcia ratingu dokonała agencja Moody?s (do poziomu Baa1). Okazuje się zatem, że teraźniejsze problemy Deutsche Banku nie są jednorazowym przypadkiem, a skutkiem kolejnych wydarzeń.
Warto jednak spojrzeć na bank z nieco bliższej perspektywy i określić, co tak naprawdę jest jego największym problemem. Okazuje się, że spółka w swoim portfelu posiada bardzo pokaźny pakiet skomplikowanych instrumentów pochodnych, których wartość kilkudziesięciokrotnie przekracza PKB Niemiec. Można zatem sformułować następujący wniosek ? spółka wykorzystuje wysoki stopień dźwigni finansowej. W związku z tym na niewielkie straty banku działa mnożnik, który skutecznie generuje coraz to większe straty. Warto również podkreślić, że Deutsche Bank zabezpieczył ów portfel obligacjami skarbowymi. W tym miejscu pojawiają się kolejne przeszkody. Rentowności obligacji, które kształtowały się poniżej zera, najprawdopodobniej osiągnęły już swoje historyczne minima. Ostatnio obserwujemy ich wzrost, a zatem spadek cen obligacji, czego skutkiem jest systematyczne uszczuplanie się wartości zabezpieczenia. W związku z tym, dynamicznie wzrasta również ryzyko niewypłacalności. Sytuacja ta jest wyjątkowo niebezpieczna. Co więcej, jest ona dobrze znana całemu światu. W 2008 roku upadłość ogłosił amerykański bank inwestycyjny Lehman Brothers. Przyczyną bankructwa był bardzo agresywny portfel skomplikowanych i źle zabezpieczonych instrumentów pochodnych, które oparte były na kredytach subprime. Wydarzenia te zapoczątkowały jeden z największych kryzysów finansowych w historii.
Nasuwa się zatem pytanie, czy Deutsche Bank może spowodować kolejny krach. Nie można tego wykluczyć. Spółka faktycznie musi stawić czoło istotnym problemom, które mogą doprowadzić do efektu domina i kryzysu bankowego. Już teraz akcje europejskich banków mocno straciły na wartości. Niemniej jednak, należy zwrócić uwagę, że niemiecki bank może niebawem zostać zaliczony do grona ,,too big to fail?, a pomocna dłoń zostanie wyciągnięta przez rząd niemiecki, bądź ECB. Na koniec warto zaprezentować opinię pana Dominica Konstama, jednego z głównych analityków zagrożonej bankructwem instytucji finansowej. Zgodnie z ustaleniami portalu Bankier.pl, w notce do klientów napisał on, że banki centralne powinny kontynuować ekstremalne luzowanie ilościowe oraz pozostawić stopy procentowe na rekordowo niskich poziomach. Ponadto jest zwolennikiem ekspansywnej polityki fiskalnej oraz przeciwnikiem wymogów kapitałowych, zgodnych z regulacjami Basel III. Jedno jest pewne. Propozycje te mogą uratować upadający niemiecki bank. Z drugiej strony, w perspektywie długoterminowej, trudno wyobrazić sobie, jak te działania wpłyną na globalną gospodarkę. Komentarz ten może potwierdzać, jak w ciężkiej sytuacji obecnie znajduje się jeden z największych banków na świecie.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyżej wymienione czynniki, być może możliwych źródeł następnego kryzysu finansowego nie należy doszukiwać się w cenach surowców, czy też w chińskiej gospodarce. Zagrożenie jest bliżej, a dotyczy dużych europejskich banków. Nie jesteśmy jednak w 2008 r., a kłopoty Deutsche Banku ciągną się już od dłuższego czasu. Nie jest to niespodzianka dla EBC czy niemieckiego rządu, więc na pewno plan ratunkowy jest już gotowy bądź na finiszu. Zagrożenie oczywiście istnieje, ale przy założeniu jakichś ratunkowych działań, można przypuszczać, że straty indeksów giełdowych są już nawet zbyt duże.