Łukasz Rozbicki, MM Prime, Nowoczesne Technologie
Wbrew zapowiedziom agencja Moody’s we wrześniu nie opublikowała aktualizacji ratingu kredytowego dla Polski. Instytucja wydała jednak nowe prognozy dla naszego kraju na lata 2017 – 2018. Według analityków tego podmiotu, wzrost polskiego PKB w bieżącym roku wyniesie nie 3,2% jak początkowo zakładano, a 4,3%. Z kolei, w 2018 r. dynamika dochodu narodowego wyniesie 3,5% (wcześniej było to 3,1%). Niniejsze projekcje dają powody do zadowolenia, choć nie da się ukryć, że przyjęta prognoza na rok bieżący wydaje się być niezmiernie optymistyczna, zwłaszcza że sam minister finansów oczekuje dynamiki PKB nieco wyższej niż 3,7%, a gospodarka po dwóch świetnych kwartałach wydaje się wysyłać pierwsze sygnały przegrzania.
Mimo wszystko, należy podkreślić, że aktualnie jesteśmy świadkami bezprecedensowej sytuacji. Mamy nie tylko solidny wzrost gospodarczy, ale również rekordowo niskie bezrobocie, któremu towarzyszy systematyczny wzrost wynagrodzeń oraz dochodu rozporządzalnego. Do tego, należy doliczyć niskie stopy procentowe oraz stabilną i nieszkodliwą inflację. Oczywiście nadal można wymienić wiele mankamentów np. stagnację inwestycji, czy też wysokie zadłużenie Skarbu Państwa, jednak ogólny obraz koniunktury jest dosyć imponujący. Nie stanowi zatem zaskoczenia fakt, że blisko połowa Polaków (49%) bardzo dobrze ocenia stan polskiej gospodarki – wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS. To najwyższy rezultat od 1989 r.
Kwartalna dynamika PKB znajduje się w trendzie wzrostowym od drugiej połowy 2016 r. Jej dekompozycja potwierdza, że motorem napędowym wzrostu gospodarczego jest konsument. To efekt pozytywnych tendencji na rynku pracy oraz hojnej polityki społecznej. Warto zauważyć, że efekty owej polityki będą w coraz mniejszym stopniu wpływały na tempo wzrostu PKB. Za nami bowiem pełen rok funkcjonowania programu ,,Rodzina 500 Plus”, zatem mamy wyższą bazę porównawczą. Ponadto, stopa bezrobocia od trzech miesięcy pozostaje na niezmienionym poziomie (7,1%). Zjawisko to równie rzadkie w okresie letnim, jak sam bardzo niski poziom tego wskaźnika po 1989 r. Czy zatem stopa bezrobocia osiągnęła już swój dołek? Niewykluczone, zwłaszcza że pracodawcy mają coraz większe trudności w znalezieniu pracowników.
Przyglądając się dekompozycji PKB, można zauważyć bardzo dynamiczny wzrost wpływu zapasów na wartość dochodu narodowego. Z teorii ekonomii oraz z analizy historycznej wynika, że takowa sytuacja poprzedza szczyty koniunkturalne. Na uwagę zasługuje także wartość eksportu netto i jego wpływ na dynamikę PKB. Ten bowiem był ujemny (-1,5%) w drugim kwartale 2017r. Polska coraz więcej importuje, bowiem gospodarka prawdopodobnie wykorzystuje większość swoich mocy produkcyjnych, zwłaszcza w dobie braku inwestycji przedsiębiorstw. To również sytuacja, która w przeszłości bardzo często sygnalizowała przegrzanie gospodarki. Dlatego też niniejsze dane należy potraktować jako swego rodzaju lampkę ostrzegawczą.
Aktualnie nie trudno odnaleźć przesłanki, które można uznać za pierwsze syndromy przegrzania gospodarczego. Czy zatem po kilku udanych kwartałach czeka nas recesja? Niewykluczone, że w drugiej połowie roku dynamika PKB osłabnie, lecz w szerszej perspektywie odpowiedź na to pytanie może być przecząca. Redystrybucja środków unijnych jest opóźniona. Jeżeli ta przyśpieszy w najbliższych kwartałach, to wysokie tempo wzrostu gospodarczego powinno zostać utrzymane. Niemniej tym razem katalizatorem będzie wzmożona konsumpcja rządowa oraz inwestycje, którym nadal de facto będzie towarzyszyć silny konsument. Zatem wydaje się, że wysoki wzrost gospodarczy może mieć nieco dłuższą przyszłość, zwłaszcza jeżeli nie wyhamują dotychczasowe pozytywne trendy makroekonomiczne w Europie, Stanach oraz Chinach.
Słowem podsumowania, polska gospodarka wysyła pierwsze oznaki przegrzania, lecz ze względu na nadchodzące wydatkowanie środków unijnych ewentualna zadyszka gospodarcza będzie prawdopodobnie tylko przejściowa (np. w drugiej połowie roku). Raczej nie należy oczekiwać typowej recesji, znanej jako jeden z etapów długoterminowego cyklu koniunkturalnego. Ważniejszym pytaniem pozostaje: jak Polska poradzi sobie w nowej perspektywie unijnej, która najprawdopodobniej nie będzie już tak hojna? Dodatkowym wyzwaniem pozostanie potencjalny problem braku rąk do pracy, spotęgowany przez niekorzystne tendencje demograficzne i decyzję o obniżeniu wieku emerytalnego. Ten w szerszej perspektywie może istotnie spowolnić wzrost gospodarczy nad Wisłą. Powyższe aspekty powinny być przedmiotem debat publicznych oraz jednym z głównych tematów wśród osób odpowiedzialnych za politykę gospodarczą, zwłaszcza jeżeli te decydują się na przygotowywanie wieloletnich planów rozwojowych kraju.