Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska ze wszech miar wspierają wolną konkurencję. Niemniej jednak, można wyodrębnić pewien sektor gospodarki, na którym panuje podręcznikowy oligopol ? rynek agencji ratingowych. Możemy wyróżnić trzy amerykańskie firmy, które prowadzą tę formę działalności gospodarczej: S&P, Fitch oraz Moody?s. W piątek 15 stycznia agencje oceniły wiarygodność kredytową Polski. Noty te jednak różniły się od siebie znacząco: S&P obniżyła rating naszego kraju z ,,A-?? do ,,BBB+?? z perspektywą negatywną. Agencja Fitch natomiast nie zmieniła swojej oceny, utrzymując rating na poziomie ,,A-?? z perspektywą stabilną. Moody?s obrała inną strategię ? nie opublikowała swojej noty, rewizja ratingu ma odbyć się w maju. Agencja ta utrzymuje wysoką ocenę A2 i niestety jest spore ryzyko jej obniżenia. Wstępem do tej decyzji może być podwyższenie prognoz deficytu budżetowego do 3,2% na 2015 rok i do 3,1% PKB na rok przyszły. W programie konwergencji założone były wartości: odpowiednio – 2,7 oraz 2,3%. Z kolei w projekcie budżetu zapisano 2,9%. Moody?s ryzyka widzi nie tylko w pogarszającej się sytuacji zewnętrznej, ale także wewnętrznej ? mocne zaangażowanie w spełnianie kosztownych obietnic wyborczych, a także ingerencję w otoczenie instytucjonalne Polski, powodujące spadek zaufania i pogorszenie klimatu inwestycyjnego. Polski rząd uspakaja, część analityków ostrzega? . Kto ma rację?
Warto zacząć od krótkiej analizy działalności tych agencji ratingowych. Ich zadaniem jest ocena podmiotów gospodarczych bądź państw w kwestii wiarygodności kredytowej. Im wyższa ocena, tym bardziej instytucje i inwestorzy postrzegają dany podmiot jako godny zaufania, o niskim ryzyku niewypłacalności. Oceny przybierają formę liter od ,,A? (najwyższa) do ,,D? (najniższa). W swoich analizach agencje biorą pod uwagę wiele czynników np. w ocenie danego kraju są to: efektywność instytucjonalna, gospodarka i jej potencjał, sytuacja finansowa państwa oraz płynność. Ratingi w praktyce mają bardzo duże znaczenie. Są one wykorzystywane przez inwestorów, państwa, banki oraz ubezpieczycieli przy podejmowaniu kluczowych decyzji. Wysoki rating oznacza niskie ryzyko inwestycji, a zatem mniejszy koszt kapitału z jednej strony, a z drugiej bezpieczeństwo w spłacie zobowiązania. Cała konstrukcja wydaje się logiczna aż do momentu, gdy zastanowimy się kto finansuje agencje ratingowe oraz czego uczy nas historia. Instytucje te bowiem finansowane są przez podmioty, które chcą być oceniane. Fakt ten wywołuje mieszane odczucia, co do rzetelności wykonywanych ocen, o czym może świadczyć kryzys finansowy z 2007 roku, kiedy to większość toksycznych instrumentów pochodnych oraz silnie skorelowane z nimi instytucje były oceniane jako niemal wolne od ryzyka. Bank Lehman Brothers, który był najbardziej spektakularną ofiarą kryzysu, otrzymał od S&P kategorię ,,A+?! Podobnie było z firmą Enron, która stała się symbolem tamtego kryzysu i miała bardzo twarde lądowanie pomimo dobrych ratingów. Przykłady te pokazują, jak oceny agencji ratingowej mogą być dalekie od rzeczywistości.
Wracając do ostatniej obniżki oceny ratingowej Polski warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Po pierwsze, decyzja ta była niespodziewana. Agencje najczęściej najpierw ostrzegały przed możliwą negatywną korektą oceny, a dopiero potem podejmowały odpowiednie decyzje. Tym razem tak nie było, a S&P argumentował swoje zachowanie bardzo szybką dynamiką zmian, jakie zachodzą w Polsce. Natomiast głównym powodem obniżki ratingu są obecne działania rządu, które zagrażają niezależności kluczowych instytucji państwowych, zwłaszcza NBP. Ponadto, według S&P ucierpieć mogą finanse publiczne państwa, które prawdopodobnie doprowadzą do wzrostu udziału deficytu w PKB do ponad 3%. Informacje te błyskawicznie zdyskontowały rynki finansowe: najpierw mocno osłabił się polski złoty, a następnie byliśmy świadkami znacznych spadków na warszawskiej giełdzie. Wzrosły również rentowności polskich obligacji skarbowych. Potem jednak nastąpiło odreagowanie, co może być pierwszym, a może i najważniejszym dowodem, wskazującym że obniżka ratingu Polski odbiega jednak od gospodarczej rzeczywistości. Zarówno politycy, jak i NBP podkreślają stabilność polskiej gospodarki oraz finansów publicznych. Ponadto według najnowszych analiz budżet zostanie wykonany zgodnie z projektem. Co więcej, prezes NBP Marek Belka podkreślił, że niezależność banku centralnego w Polsce jest niezagrożona. W związku z tym, po początkowej ucieczce kapitału, zapewne zagranicznego, inwestorzy po głębszych analizach mogli dojść do wniosku, że nadmierne obawy nie są jednak uzasadnione. Ponadto, warto zwrócić uwagę na wcześniejsze lata, podczas których bardzo dynamicznie rosło zadłużenie państwa, doprowadzając do nałożenia na Polskę procedury nadmiernego deficytu. Agencje ratingowe jednak nie zmieniły swoich ocen, a mogły mieć ku temu solidne powody. Trzeba również pamiętać, że pomimo wszystkich argumentów przeciwko decyzji S&P, ocena została wydana, a inwestorzy zwłaszcza zagraniczni będą mieli ją na uwadze w czasie podejmowania swoich decyzji. Dlatego też można spodziewać się wzrostu kosztów obsługi długu, który zostanie zaciągnięty przez państwo w 2016 roku. Istnieje jednak małe prawdopodobieństwo, aby niższy rating mógł pogłębić słabość polskiej giełdy oraz waluty. O tym nadal będzie najprawdopodobniej decydował globalny sentyment rynkowy.
Podsumowując, istnieje wiele przesłanek i powodów, dla których piątkową obniżkę polskiej wiarygodności kredytowej należy traktować dosyć ostrożnie. Niemniej jednak, decyzja ta może wpłynąć na cenę polskiego długu, szczególnie jeśli za decyzją S&P pójdzie także agencja Moody?s. Z drugiej jednak strony za podstawy decyzji S&P, a także potencjalnie Moody?s, służą jedynie prawdopodobne, a nie zmaterializowane już ryzyka. Dodatkowym argumentem, są liczne pomyłki agencji ratingowych oraz wątpliwości, co do rzetelności ich werdyktów.