Okiem kierowcy: Cactus na ulicach Warszawy

Facebooktwittergoogle_plusredditpinterestlinkedinmail

  • Cactusy na ulicach Warszawy nie obrodziły na razie tak obficie jak można by oczekiwać. Nowe modele Citroena C4  częściej spotykałem na trasach wokół stolicy i w różnych regionach kraju. Nie mniej C4 Cactus  jeśli pojawi się na jezdni jest natychmiast zauważalny.

Cactusy na ulicach Warszawy nie obrodziły na razie tak obficie jak można by oczekiwać. Nowe modele Citroena C4  częściej spotykałem na trasach wokół stolicy i w różnych regionach kraju. Nie mniej C4 Cactus  jeśli pojawi się na jezdni jest natychmiast zauważalny.To bez wątpienia zasługa niebanalnej sylwetki auta. Właśnie wygląd pojazdu budzi też nierzadko skrajne emocje. Czytałem opinie określające go jako totalnego brzydala i inne, iż to piękny w swym wyglądzie samochód.
Nie odbieram tego aż tak emocjonalnie. Uważam, po tygodniowym użytkowaniu Cactusa, że jest to model  bezspornie oryginalny nie tylko po obejrzeniu sylwetki auta. Moi koledzy dziennikarze nie tylko motoryzacyjni doceniają także  innowacyjność oferty Citroena. Oglądając bowiem auto z  zewnątrz można od razu dostrzec ciekawe, nowoczesne,  wyszczuplone profile lamp do jazdy –  jakby auto przymilnie mrużyło oczy do kierowcy. To na pewno sympatyczne.

Zauważalne są estetyczne i praktyczne panele, na bocznych płaszczyznach,  Airbump –  unikalna technologia opatentowana i wdrożona przez Citroen. W elastycznej powierzchni umieszczono powietrzne kapsułki amortyzujące  uderzenia zwiększające poczucie bezpieczeństwa w czasie jazdy , postoju, parkowania. Utrzymane  w kontrastowym kolorze powierzchnie m.in. wyznaczają szczególna stylistykę auta. Podobne zabezpieczenia umieszczono też w zderzakach. Elegancją i oryginalnością zaskakuje tez stylistyka wnętrza. I nie ma w tym cienia przesady dotykając wykładzin kokpitu i  sadowiąc się nader wygodnie na fotelach typu sofa. Cactus C4 z jednostką napędową  Blue HDi diesel, który testowałem spełnia nie tylko najostrzejsze wymogi ekologiczne Euro6 , ale też dysponuje niemal bajecznym wyposażeniem. Co dnia odkrywa się nowe , niepowtarzalne możliwości auta. Dla porządku tylko wspomnę, że przyzwoicie przyśpiesza do setki 10,7 sek. i spala średnio 3,4 l na 100 km. Znakomicie nadaje się na dalsze trasy i częste przejazdy. Nie sposób wymienić wszystkich unikalnych rozwiązań technologicznych, jest ich naprawdę sporo.

Bez wątpienia robi wrażenie umieszczona w suficie poduszka powietrzna pasażera, po raz pierwszy zresztą na świecie zastosowano takie rozwiązanie. Dzięki temu znalazło  się miejsce na duży schowek Top Box. Wspomaganie ruszania na wzniesieniu w sposób automatyczny nie da się przecenić. Podobnie zresztą wysoko oceniam system Park Asist, który pomaga przy wyszukaniu miejsca parkingowego i automatycznie przeprowadza manewr. Nie jest to jednak zabieg tak prosty jak w reklamach telewizyjnych.  Należy się dobrze przygotować a najlepiej rzetelnie zapoznać się z internetową prezentacją. Ale już kamera cofania, która włącza się automatycznie, przekazując czytelny obraz na sporym wyświetlaczu, bezproblemowo pomaga przy parkowaniu. Wyświetla dokładny, ostry obraz zaznaczając szczegóły powierzchni za samochodem, na dużym ekranie w kokpicie.  Zapytany i poproszony o opinie o tym konkretnym modelu C4, zaprzyjaźniony dziennikarz, widzi także wiele ciekawych rozwiązań ale nie tylko.

Wszyscy wiemy, ze do kaktusa trzeba podchodzić bardzo ostrożnie zauważa rozsądnie mój kolega już na wstępie. Jego motoryzacyjny odpowiednik, jest bardziej przyjazny, także dla tych, którzy nieopatrznie zarysowalibygo np. na parkingu. „Tapicerka na zewnątrz” , która nadaje citroenowi „bojowy” i oryginalny wygląd jest na pierwszy rzut oka lepszej jakości, niż ta w środku, ale to tylko pozory. Wewnątrz widzimy dobrej jakości plastiki, ascetyczny ekran za ładną kierownicą, na którym nie męczą oczu wskaźniki, zegary i kontrolki. Pali się to, co potrzebne, czyli prędkościomierz. Resztę możemy zobaczyć na tablecie, którego nie powstydziłby się nawet wielki miłośnik gadżetów. Szkoda, że nie można wyjąć go i zabrać ze sobą z auta. Posiadacze tabletów pewnie by tak w pierwszym odruchu chcieli zrobić…. Wnętrze cactusa nawiązuje trochę do legendarnego modelu 2CV. Kto pamięta fotele przypominające leżaki, ascetyczne uchwyty przy drzwiach czy deskę rozdzielczą, która rzeczywiście przypominała zwykłą deskę, ten w Cactusie poczuje się bardzo dobrze i o wiele wygodniej, niż w 2CV. Miejsca tu dużo, ładna dźwignia zmiany biegów, wygodny podłokietnik. Szkoda, że dokładnie pod nim zamontowano hamulec ręczny, do którego dostęp jest utrudniony, strach pomyśleć, że jego inna nazwa to hamulec awaryjny. W razie awarii i konieczności szybkiego użycia, trzeba podnieść podłokietnik a to trwa 2 – 3 sekundy, czyli bardzo długo. Minus za brak tzw. „cykorów” czyli uchwytów nad oknami. Czy to oszczędność (bardzo pozorna) czy niedopatrzenie?

 Nasza wersja miała szklany dach, który bardzo efektownie wygląda ale niestety nie ma rolety. To żadna oszczędność, gdy na zewnątrz panują temperatury rzędu 35 stopni…. Lepszy pomysł mieli  konstruktorzy starego 2CV, bo tam można było rozwijać materiałowy dach gdy było ciepło i składać go gdy padało. Citroen takie rozwiązanie wprowadził w modelu DS3 i nazwał go na tę okoliczność cabrioletem, szkoda, że zapomnieli o tym konstruktorzy Cactusa.

Chciałbym zobaczyć księgowego, który przekonuje prezesa koncernu PSA do oszczędności. Pewnie najłatwiej byłomu mu wytłumaczyć, że o wiele taniej będzie w tynych drzwiach elektryczne opuszczane szyby zstąpić uchylanymi okienkami. (w dzisiejszych czasach to chyba nigdzie niespotykane rozwiązanie może uchodzić za oryginalne). Oryginalne już nie było wykreślenie z listy wyposażenia Cactusa obrotomierza, wspomnianej rolety na szklany dach i uchwytów nad oknami pasażerów, tym bardziej, że w bagażniku spoczywa sobie pełnowymiarowe koło zapasowe, bez którego nawet o wiele droższe auta potrafią sobie poradzić i zaoszczedzić sporą kwotę. Trochę nie wypada czynić tak firmie, która niedawno wyodrębniła dla kilku modeli Citroena odrębną, luksusową markę DS z oddzielną siecią salonów. Przypominają mi się słusznie minione czasy, gdy w dużych fiatach montowano zaślepki w miejscu obrotomierza, zapalniczki, zewnętrznego lusterka czy zamka bagażnika, nie dodawano kołpaków na koła ale  wtedy to były przejściowe trudności FSO a takich trudności Citroen przecież nie ma i mieć pewnie nie będzie, bo Cactus może się podobać i ma szansę świetnie się sprzedawać.

Ja jednak uważam, nie wdając  się w ekonomiczne zawiłości, ze rezygnacja z elementów, urządzeń w aucie, z których korzysta się rzadko lub wcale,  wydaje się być słuszna. Oto wspomniany np. obrotomierz – wiem to – jest przez naprawdę wielu kierowców po prostu niezauważalny. Wyświetlany numer włączanego biegu w kokpicie czyni go zbędnym. Wydaje się też, że nowa koncepcja oszczędnościowa, może być interesująca dla producentów sprzętu elektronicznego czy urządzeń gospodarstwa domowego.

 Citroën C4 Cactus obrazuje z jednej strony nowe pozycjonowanie marki, które odwołuje się do tradycyjnych wartości Citroëna, zgodnie z którymi celem kreatywnego podejścia i zaawansowanych technologii jest zapewnienie pełnego komfortu użytkowników. Marka stara się mocniej wyeksponować swoją tożsamość jako marki kreatywnej i innej niż wszystkie, która chce, by podróżowanie jej samochodami wywoływało uśmiech na twarzy, a samochód kojarzył się z miłymi doświadczeniami dzięki oferowanym produktom, usługom oraz sieci sprzedaży i serwisowej.

Autor: Edward Schwartz

Facebooktwittergoogle_plusredditpinterestlinkedinmail