Seweryn Masalski, Nowoczesne Technologie
We Francji po raz kolejny obyło się bez niespodzianek. Wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich okazały się zgodne z sondażami oraz z oczekiwaniami rynku. Emmanuel Macron pokonał Marine Le Pen zdobywając 66% poparcia wyborców. Po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów nastroje rynkowe były euforyczne, toteż wielu komentatorów zastanawiało się, czy Macron trade zastąpi Trump trade. Tym razem jednak reakcja rynku zdecydowanie różniła się od tej sprzed dwóch tygodni – indeksy giełdowe zostały zdominowane przez czerwień, a europejska waluta straciła na wartości względem dolara. Wiele wskazuje na to, że strategia ,,kupuj plotki, sprzedawaj fakty” znalazła swoje zastosowanie właśnie w przypadku francuskich wyborów.
Rynek zaufał sondażom, a te wskazywały wyraźnego faworyta – Emmanuela Macrona. Dlatego też zwycięstwo zwolennika dalszej integracji UE stanowiło scenariusz bazowy, który został w pełni zdyskontowany przez rynek. W efekcie dość chłodna reakcja inwestorów na niedzielne wyniki nie stanowi zaskoczenia. Niemniej warto dodać, że sam wybór przedstawiciela ruchu En Marche (Naprzód) na prezydenta Francji to dopiero połowa sukcesu. W czerwcu odbędą się wybory do Zgromadzenia Narodowego. Prezydent bez większości w parlamencie nie jest w stanie zrealizować swoich obietnic wyborczych, dlatego też kampania wyborcza nad Sekwaną rozpędzi się na nowo. Nadchodzące wybory będą bardzo ważne dla Francuzów, choć dla rynku finansowego powinny pozostać nieco w tle. Wybór Macrona oddalił widmo Frexitu oraz pogłębienia kryzysu w UE, które stanowiło największe źródło ryzyka.
Należy podkreślić, że sentyment rynkowy na globalnych rynkach pozostaje naprawdę dobry, choć na horyzoncie można dostrzec kilka istotnych czynników ryzyka. Przed nami wybory w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, a być może również we Włoszech. Mimo wszystko wydaje się, że te okażą się co najwyżej katalizatorem krótkoterminowych zawirowań. Nie można jednak zapomnieć o napiętej sytuacji na linii Korea Północna – Stany Zjednoczone, czy też o trudnościach włoskich banków, które ostatnimi czasy zeszły na drugi plan. Materializacja tych czynników ryzyka może istotnie i trwale zmienić nastroje rynkowe.
Tym niemniej, póki co, rynek skoncentruje się przede wszystkim na danych gospodarczych, polityce monetarnej EBC i Fed, oraz poczynaniach Donalda Trumpa. Coraz bardziej solidna postawa europejskiej gospodarki oraz coraz mniej istotne zagrożenia o charakterze politycznym mogą stopniowo zachęcać EBC do przyjęcia nieco bardziej jastrzębiego stanowiska. Z drugiej strony mamy Rezerwę federalną, która najprawdopodobniej jeszcze dwukrotnie podniesie stopy procentowe w 2017 r. To niewątpliwie silny argument na rzecz dolara, choć ten został już wyceniony przez rynki. Inwestorzy spodziewają się, że FOMC już w czerwcu podejmie jastrzębią decyzję. Jednak w związku ze spadkiem znaczenia ryzyka politycznego oraz z niezwykle dobrą sytuacją na amerykańskim rynku pracy nie można wykluczyć, że Fed nieco rozszerzy skalę zacieśniania monetarnego.
Istotnym tematem pozostaje także wspomniana kwestia polityki Donalda Trumpa, bowiem to właśnie nadzieje z nią związane okazały się katalizatorem hossy na światowych parkietach. Tymczasem na rynku pojawia się coraz więcej obaw dotyczących implementacji zapowiedzianych obietnic wyborczych, zwłaszcza tych z zakresu polityki gospodarczej. Długi i trudny proces legislacyjny likwidacji Obamacare nie wzbudza optymizmu wśród inwestorów, zwłaszcza że prawdopodobieństwo uchwały tego projektu pozostaje niskie. Brak poparcia Kongresu dla jednego z najważniejszych pomysłów prezydenta oznacza, że przeprowadzenie reformy podatkowej oraz realizacja planów infrastrukturalnych mogą zakończyć się fiaskiem. To zła wiadomość dla amerykańskiej gospodarki, której niebawem może zabraknąć paliwa do dalszej poprawy swojej kondycji.
Ogólnie rzecz biorąc, globalne nastroje rynkowe pozostają dobre, choć materializacja oczekiwań rynkowych dotyczących francuskich wyborów może przynieść w najbliższym czasie korektę na rynkach finansowych. Niemniej, w szerszej perspektywie byczy sentyment na rynku akcji nie wydaje się być zagrożony (przede wszystkim w Europie), podczas gdy nastroje rynkowe powinny wspierać raczej euro niż dolara. Takowy obraz powinien także sprzyjać polskim aktywom oraz złotemu, zwłaszcza że krajowe fundamenty pozostają bardzo solidne. Póki co, najistotniejszym czynnikiem ryzyka dla polskiego orła wydaje się być polityka pieniężna najważniejszych banków centralnych. Jeżeli ta okaże się bardziej jastrzębia niż obecnie wycenia to rynek, dotychczasowy kierunek notowań złotego może ulec wyraźnej zmianie.
Seweryn Masalski, MM Prime TFI